poznaj historię
dworku

Dzieje

Dworku

Dwór w świdniku

Sarmacka perła limanowszczyzny

Budowa dworku w Świdniku wiąże się z rodziną Wielogłowskich herbu Starykoń z podsądeckich Wielogłów, gdzie również zachowała się do dziś ich dawna, nieco starsza siedziba. Świdnicki dwór prezentuje klasyczną, siedemnastowieczną koncepcję budowli parterowej, ściśle osiowej i symetrycznej, nakrytej wysokim dachem czterospadowym. Jej symetryczność podkreślał umieszczony na osi skromny ganek, czasem też narożne alkierze, a we wnętrzu sień z usytuowanymi po bokach pokojami mieszkalnymi. Koncepcję taką zrealizowano w niezachowanym, niestety dworze w Bogoniowicach, czy też w Gierałtowicach – całkowicie zamienionym w późniejszym okresie. W ciągu XVII wieku zarzucono też układ głębokotraktowe o rzutach zbliżonych do kwadratu, na rzecz typu dwutraktowego, osiowego, zamykającego się w wydłużonej prostokątnej bryle, często o podwyższonej części środkowej, nakrytej dachem mansardowym lub tak zwanym polskim, najczęściej gontowym. Ukształtowany według tych zasad dwór w kolejnych latach przybrał formę bardzo popularnego na naszym terenie skromnego dworku klasycystycznego.

Początki

Dwór w Świdniku jest jednym z najcenniejszych przykładów tego typu architektur w Polsce, a dodatkowo charakteryzuje go piękna sylwetka, o wyjątkowo harmonijnych proporcjach i malowniczej bryle. Czas jego budowy potwierdza zachowany na jednej z belek łaciński napis: „Benedic Domine domum istam extrvitam 1752 AD. diebus 7 bris et omnis habitantes in ea”. („Błogosław Panie domowi temu wzniesionemu 7 października 1752 roku pańskiego i wszystkim jego mieszkańcom”.)

Historia

 
W drugiej połowie XVIII wieku Świdnik był własnością Jana i Barbary z Sędzimirów Wielogłowskich i stanowił część znacznego kompleksu dóbr z falwarkami w Wolicy, Młyńczyskach, Zagórowie, Jastrzębiu, części Jadamwoli i Gosprzydowej. Po śmierci Jana Wielogłowskiego w 1821 roku dobra te zostały podzielone pomiędzy spadkobierców.

W latach 1841-1866 Świdnik należał kolejno do Paszyców, Wielogłowskich i Langchampsów. W 1866 roku Franciszek Langchamps sprzedał go Wincentemu i Leokadii z Dunikowskich Gostkowskim, którzy starali się ponownie scalić rozproszony majątek. W 1946 roku Maria Śmiałkowska otrzymała nakaz opuszczenia dworu i zamieszkała w Poznaniu. Majątek uległ parcelacji, a dwór zaczął przechodzić w ręce różnych użytkowników. Był kolejno siedzibą władz gromadzkich, szkoły, ośrodka wypoczynkowego Akademii Medycznej w Krakowie. W latach 1958-1959 został wyremontowany, lecz wkrótce zaczął ponownie popadać w ruinę. Kolejny remont który uchronił go od zagłady, przeprowadzono w latach 1978-1980. W 1991 roku zespół dworski przejęła gmina Łukowica. Nieużytkowany, pozbawiony stałej opieki budynek, szybko niszczał.

Dwór Świdnik

Obecnie

Nieużytkowany, pozbawiony stałej opieki budynek, szybko niszczał. W latach 90 udało mu się wrócić w ręce jednego ze spadkobierców -Marii Śmiałowskiej, który w 2002 roku sprzedał go Marii i Krzysztofowi Twardowskim z sąsiedniej wsi Owieczka. Nowi właściciele zamieszkali w Świdniku na stałe, przywracając powoli dawny blask nie tylko historycznej siedzibie Wielgłowskich, ale także otaczającemu ją parkowi. Odremontowano starą kapliczkę, pod którą, zgodnie z miejscową tradycją, spoczywają prochy pomordowanych podczas kontrreformacji arian. Za kapliczką tą stał podobno niegdyś zbór ariański, wzniesiony w XVI wieku przez ówczesnych właścicieli Świdnika, rodzinę Rogowskich. Dzisiaj nie ma już po nim śladu.

Zbiory muzealne

Z bogatego niegdyś wyposażenia wnętrza dworu niewiele zachowało się do naszych czasów – dwa zdobne sztukaterią piece, kilka mebli przekazanych przez szkołę rolniczą w 1949 roku do Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. W tymże muzeum znajduje się także zespół malowanych na płótnie supraport, zakupionych w 1962 roku od Marianny Śmiałowskiej. Pochodzą z lat 70 XVIII wieku. W zestawie znajdują się następujące przedstawienia lub personifikacje: Geografia, Erudycja, Melacholicus, Scena polowa, Rybak, Corpus iuris, Teologia, Bilard, Warcaby. Z zapisów na karcie katalogowej muzeum wynika, że malowidła te były w roku 1908 konserwowane przez Bronisławę Rychter – Janowską. Po wykonaniu ponownej konserwacji w latach 60 zostały włączone do stałej ekspozycji muzealnej w Domu Gotyckim.

dawno, dawno temu

…w świdnickim dworze mieszkała pewna pani. Była bardzo lubiana w kręgu tamtejszej szlachty. Lubili ją zapewne z tego powodu, iż była bogata. Jednakże, pośród pospólstwa słynęła złą sławą. Tutejsi wieśniacy nienawidzili jej. Miała, bowiem okrutne przyzwyczajenia. Choć była majętna, jej słudzy żyli w skrajnej nędzy. Nie płaciła im należności za pracę, nakazywała odrabiać pańszczyznę w dni wolne. W ten właśnie sposób uczyła swojego jedynego syna postępowania z ludźmi.

 

Ponieważ pragnęła wychować go po swojemu postanowiła pozbyć się ojca chłopca. Podobno wynajęła łukowickich zbójców, aby zabili go w czasie jego powrotu z pobliskiego dworu w Przyszowej. Ciało kazała zakopać opodal starej lipy za dworem.

 

Aby zapewnić swojemu kochanemu jedynakowi ciekawą rozrywkę, poleciła sprowadzić z Łukowicy moc łuków i strzał. Gdy syn nauczył się strzelać, nakazywała słudze wspinać się na lipę za dworem. Kiedy nieszczęsny sługa dochodził już do szczytu drzewa, wdowa wmawiała synowi, że to jakiś dziwny ptak i należy go byle prędzej zabić. Nieświadomy chłopak zaczynał strzelać do sługi, aż do skutku. Po kilku takich lekcjach, polubił ten rodzaj rozrywki.

 

Syn i matka toczyli w ten sposób spokojne życie, aż do pewnego dnia, kiedy to syn, jako młody i sprawny człowiek, otrzymał wezwanie na wojnę. Stara matka usiłowała za wszelkie pieniądze uchronić go przed takim losem. Jednakże generałowie byli nieprzekupni, gdyż liczył się każdy żołnierz. Kiedy syn opuścił dwór, matka zalewała się łzami.

Początkowo w czasie wojny chłopak miał wiele szczęścia. Ponieważ trafił na pierwszy front, zabił wielu żołnierzy. Miał wprawę w strzelaniu do ludzi. Jednakże w pewnym momencie szczęście go opuściło. Został zabity przez swojego kompana w trakcie kolejnej walki, gdyż ten żołnierz wziął go za wroga.

 

Gdy wiadomość o śmierci syna dotarła do zrozpaczonej matki, ta popadła w skrajną depresję. Przestała się znęcać nad ludźmi, gdyż cały ten czas przesiadywała w swoim starym fotelu pod lipą. Pewnego wieczora, kiedy tak siedziała, wieśniacy pracujący na pobliskim polu, zauważyli stado kruków – zwiastunów czyjejś rychłej śmierci. Kruki pofrunęły wprost do dworu, obniżyły lot nad starą lipą i obsiadły śpiącą na fotelu kobietę. Po chwili wszystkie chwytając poręcze siedziska, porwały staruchę do wielkiej dziury w lipie i zaniosły ją wprost do piekła.

Aby upamiętnić to zdarzenie szczęśliwi wieśniacy wybudowali na tym miejscu kapliczkę poświęconą Matce Boskiej.

Ps. Po dworku nie chodzi biała dama!!! ;-)